Zaczęło się już w nocy.
Przedziwny sen...
Rano, pomimo tego, iż krótko spałam, byłam wypoczęta i odprężona.
I taka też poszłam do szkoły.
W szkole planowo: dwie lekcje matematyki, geografia i biologia.
Pierwsza przerwa w towarzystwie chłopaków. Na lekcji jeszcze dostali od nas, w ramach trzydniowego dnia chłopaka, koszulki z napisem, a raczej "wyznaniem":
"We love ...".
Druga przerwa upłynęła mi prawie w całości w bibliotece, bo tam przed geografią to kolejka jak za komuny.
A na samej geografi:
-przesiadka pomiędzy Zuzę złą i Brata
-rozwinięcie map i planów (trochę ciasno było, ale wśród swoich :)
-wpis na emolistę (lista obecności, która krąży po klasie)
-wytypowanie do oddania zadania domowego-wybranie atrakcyjnej działki (czytanie mapy)
-planowanie wycieczki
-oddanie zeszytu do oceny
-piątka za moje odpicowane diagramyTrzecia przerwa
- odpoczynek, nogi na podnóżku i mleko zagęszczone w tubce.
Biologia, a zaraz po niej wyprawa do sekretariatu w celu złożenia papierów.
Zapisałam się na kursy językowe.
Przed szkołą motyl usiadł na moim ramieniu...
Spacer z M. i podarowanie mi róży...
Rozmowa z tajemniczym Panem T.
Miało być zdjęcie, ale nie ma już czasu... Może jutro dołącze...
1 komentarz:
hmm Panem T... ale to tajemniczo zabrzmiało... :)
Prześlij komentarz