sobota, 24 stycznia 2009

Sick.

 Mnie także złapał wirus...

Aspiryna nie pomogła, a tętno tak wysokie choćbym przebiegła 1000 metrów.

Do tego wszystkiego kaszel i chrypa, nie wspominająć już o temperaturze...

Ogólnie czuję się bardzo źle. 
Ale koniec narzekania.

Ten poranek był niesamowicie miły. 
10;25 mama woła tak jak zwykle: Monika wstawaj!

Brat pospieszył mnie przywitać, słysząc, że w ogóle żyje.

Wgramolił się do mojego łóżka i ścisnął moje nogi.
-Moniiiiiiisia !
-Nie rób tak, wszystko mnie boli.

-Przepraszam. Mmmm... Monisia- 

Pogłaskał mnie po nogach, przytuł się do nich i pocałował je...

 Ach... On jest taki miły i słodki. On jak mało kto potrafi rozbawić mnie do łez...

 

Jak widać, we własnej osobie Ja  i w piżamie.

 

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

z takiego Marcinka wyrośnie wspaniały mężczyzna, który być może zapobiegnie staczaniu się tegpo podgatunku, które obserwujeMy ostatnio!
take care of yourself (us!) ;D
gettin' better Honey!
Luv Ya ;********